...hiding yourself...
Gubimy się w sobie, a przecież tak być nie powinno. Raz miłe a raz tak wredne, że nie da się wytrzymać, nawet z samą sobą. Może boimy się zranienia? Dlatego zakładamy tą "szyderczą maskę", a może chcemy się komuś podlizać i zakładamy tą "jestem taka słodka, że torcik wedlowski to przy mnie cytryna", ale czy przymierzając nowe twarze, jesteśmy potem w stanie odróżnić je od naszej prawdziwej, własnej? Tej, która może się nam w 100 % nie podobać, która sprawia nam tyle kłopotów, którą chciałybyśmy zmienić/podrasować ale nie wiemy jak? Jakże miło byłoby mieć złoty środek na zmianę. Po prostu powiedzieć sobie jakie chciałybyśmy być i the end-takie jesteśmy. Dlaczego tak się nie da? Dlaczego trzeba się samodoskonalić, żeby coś, w miarę sensownego, z tego wyszło?
Mówi się, że kobieta zmienną jest.
Nawet gdy tego nie chce?
Niestety.
Sama siebie czasem nie rozumiem, nie wiem dlaczego robię to co robię, czy mówię to co mówię. Czasem- nie pomyślę i powiem coś czego będę żałować, wdepnę w sytuację, w której być nie powinnam i zabłądzę w niekończącym się labiryncie niedomówień. Ale wtedy, żadna maska mnie nie uratuje i sama będę musiała się z tym zmierzyć. Ale póki co, robię to co wychodzi mi najlepiej- odwlekam...