Strony

Fifty shades of a Woman...

Każda z kobiet ma tysiące twarzy i tylko o niej samej zależy komu je pokaże. Ale jak to się dzieje, że czasami same siebie nie kontrolujemy? Chcemy zrobić coś, a skutek jest taki, że wychodzi całkowita odwrotność naszych intencji. Chcemy się pokazać z jak najlepszej strony i się błaźnimy. Przy chłopaku, który nam się podoba też wychodzimy na dziwne, niemiłe? Czy same w pewien sposób, niezamierzony, się zwodzimy? Tysiące wyobrażeń= tysiące twarzy, ale kiedy to one zaczynają mieć nad nami kontrolę? Kiedy zapominamy o sobie i żyjemy już cudzym wyobrażeniem o Nas samych? Zakładamy maskę niemożliwą już do zdjęcia.


...hiding yourself...


Gubimy się w sobie, a przecież tak być nie powinno. Raz miłe a raz tak wredne, że nie da się wytrzymać, nawet z samą sobą. Może boimy się zranienia? Dlatego zakładamy tą "szyderczą maskę", a może chcemy się  komuś podlizać i zakładamy tą "jestem taka słodka, że torcik wedlowski to przy mnie cytryna", ale czy przymierzając nowe twarze, jesteśmy potem w stanie odróżnić je od naszej prawdziwej, własnej? Tej, która może się nam w 100 % nie podobać, która sprawia nam tyle kłopotów, którą chciałybyśmy zmienić/podrasować ale nie wiemy jak? Jakże miło byłoby mieć złoty środek na zmianę. Po prostu powiedzieć sobie jakie chciałybyśmy być i the end-takie jesteśmy. Dlaczego tak się nie da? Dlaczego trzeba się samodoskonalić, żeby coś, w miarę sensownego, z tego wyszło?


Mówi się, że kobieta zmienną jest.
Nawet gdy tego nie chce? 
Niestety. 

Sama siebie czasem nie rozumiem, nie wiem dlaczego robię to co robię, czy mówię to co mówię. Czasem- nie pomyślę i powiem coś czego będę żałować, wdepnę w sytuację, w której być nie powinnam i zabłądzę w niekończącym się labiryncie niedomówień. Ale wtedy, żadna maska mnie nie uratuje i sama będę musiała się z tym zmierzyć. Ale póki co, robię to co wychodzi mi najlepiej- odwlekam...

CAUSE YOU DON'T WANT TO FACE YOURSELF...
... CAUSE YOURSELF IS WHAT YOU'RE AFRAID OF...