Strony

BE THE PERSON YOU WOULD LOVE.

Znalazłam to gdzieś kiedyś. Mogłam to przeczytać gdziekolwiek, a co ważniejsze kiedykolwiek. Ale nie, przeczytałam to w dość odpowiedniej chwili. W chwili, w której byłam zajęta odreagowywaniem i zwalaniem wszelkich niepowodzeń z pleców moich, na te inne. Wiecie, było mi tak źle i tak głupio, że tak jakoś spodobał mi się takowy sposób terapii. Działało dość długo. Do czasu...

Do czasu kiedy znalazłam tą genialną, moim skromnym zdaniem, myśl. Pamiętacie walentynkowy post? Podejrzewam, że właśnie robię kontynuację...

Siedzę czasem myśląc sobie, głupio bo głupio, iż 'znalazłby se chłopa...' (czytaj : fajnie by było gdyby ktoś normalny (o ponadprzeciętności szkoda wspominać...) pojawił się na sercowym horyzoncie). Taka myśl, jak to wszem i wobec wiadomo, ciągnie za sobą lawiny rozważań, fragmentów piosenek, albo i samych piosenek, wyobrażeń i tym podobnych.

Tu moim skromnym zdaniem swoje piętno odcisnęły na nas bajki z dzieciństwa, oglądane w kółko i w kółko, te same fragmenty, które w naszych głowach stworzyły wyidealizowany obraz tego, co teraz nazywamy MIŁOŚCIĄ<a ta w naszym realnym świecie istnieje w trochę innym wydaniu...>. Kiedy to książę uganiał się bez wytchnienia, wciąż i wciąż za wybranką swojego serca. Kiedy to żadne niżej położone części ciała nie miały prawa głosu i kiedy to zadanie księżniczki polegało na tym, że miała leżeć i pachnieć, a przy okazji trochę poczekać, aż...


...aż książę łaskawie ją znajdzie.
I może przy okazji troszkę się postara...

Kontynuując, siedzę i myślę i dochodzę w końcu do wniosku, że to czegoś we mnie jeszcze nie ma, coś przydałoby się pod szlifować, a coś jeszcze wymienić na coś nowego, albo też całkiem wyciąć, wymazać, wykasować, pozbyć się tego.

Gdzieś tam mam już niedbale nabazgrane szkice poprawek i przemeblowań, które już za niedługo, jak myślę, zagoszczą w mojej kochanej głowie (Co dziwne, od niedawna żyjemy ze sobą we względnej zgodzie…). Może mam też wstępny projekt lepszego, a to pewnie oznacza milszego dla innych życia? Tego nie wiem.



Ale dlaczego tak jest? Czy musimy się zmieniać aby zmienić coś  w sowim życiu? Czy aby znaleźć tego jedynego nie powinnyśmy być sobą? Tą samą osobą, która śpiewa piosenki z bajek Disneya na cały dom i pół osiedla/ulicy kiedy piecze? Tą samą, która zamiast słuchać na lekcji rysuje w zeszycie albo bezskutecznie próbuje ubrać w słowa to, co właśnie przebiega przez jej głowę? Tą samą, która myśli: nauczyłoby się szyć/ grać na gitarze ale nie ma na to czasu ani większej chęci? Jaki sens ma usilne kolorowanie zmienianie na całkiem inne swoich odczuć, wyobrażeń i, kto wie - może nawet myśli? Jaki sens ma obecnie ogólnie praktykowane uganianie się, a wręcz polowanie na faceta? Jaki sens ma przejmowanie przez dziewczyny, które muszą MUSZĄ mieć kogoś, kogokolwiek, zadania faceta, które polegało przecież w bajkach na walczeniu i bieganiu o nią i do niej?

Nie rozumiem tego. Czy tym sposobem nie wpływamy niekorzystnie na psychikę mężczyzn, którzy z natury powinni być tymi zabiegającymi o kobietę? Tak na prawdę to my ich uczymy takiego zachowania pchając się delikwentowi na kolana, narzucając się. Czy mężczyzna nie czuje się źle będąc zdobywanym a nie zdobywającym? Czy stracił już całą swoją ambicje? Przysłowiowe "jaja"? I sam nie potrafi już tego, co dawniej było naturalne? Kiedy ostatni raz kolega otworzył przed wami drzwi i przepuścił przodem? Czy odpowiedziałyście mu wtedy "Dziękuję"? Czy może same popchnęłyście/otworzyłyście, w końcu też możecie to zrobić. Po co stać i czekać?

Kobieta ma być rycerzem, który zdobywa serce księżniczki-faceta?

Podsumowując, z poczuciem lekkiego = ogólnego odbiegnięcia od zamierzonego tematu, chciałabym jedynie, żeby kiedyś wpadł na moją wymarzoną, dopracowaną mnie, na taką jaką chcę być mnie pewien książę-nie-książę taki jaki chcę żeby był (o tym kiedyś, kiedy się dowiem co to tak dokładnie miało znaczyć).

Coby ten niezbyt błahy temat nie umknął nam zbyt szybko z głów :



A może jakiś osobnik płci męskiej zawędrował na naszego bloga? Zechcesz to skomentować?

silly&not normal