Mijając znak 'Dorosłość wita' miałam na oczach przeciw(problemowe)słoneczne, na prawdę ciemne okulary. Wszystko było cudnie i nudnie. Nie zwracałam uwagi ani na koleiny, ani na wyboje. Do póki nie wpadłam, do rowu. Nie wyhamowałam jednak moim zaniedbanym gratem. Jechał, a ja, na tej koślawej drodze życia, myślałam. O życiu, oczywiście. Przez to wszystko moje ciemne okulary spadły mi z oczu odsłaniając mi prawdziwe kolory świata, podczas gdy koła bezwzględnie miażdżyły cenny czarny plastik i dwie śrubki (bo chyba tyle ich jest w okularach...)(tak, policzyłam.).
Co zobaczyłam? Niepewność, moją własną, tą, której wcześniej nie byłam w stanie, albo i nie chciałam dostrzec. Niepewność o to, czy dobrze to wszystko wymyśliłam, czy dobrze zadecydowałam o mojej teraźniejszości, a także o przyszłości. Niepewność o to, czy to wszystko jest w stanie wypalić, wyjść tak, jak tego niegdyś pragnęłam.
Byłam tam, tak tam. Na samym dnie. Tam, gdzie płacz i zgrzytanie zębów chodzą pod rękę zaraz za samotnością i rezygnacją. Miesiącami marzyłam o tym, żeby skoczyć z klifu, wpaść pod samochód, czy cokolwiek. Byłam ślepa, miałam wtedy na oczach okulary, które tym razem nie pozwalały dostrzec dobra. Widziałam tylko zło, byłam tylko zła. Wściekła na wszystko, na wszystkich. Sama w tym wielkim i, jak się okazało, okrutnym, depczącym po brokatowych marzeniach świecie.
Co się okazało? Okazało się, że życie może sprawić, że zostawiona sama sobie w 'wielkim' mieście dziewczynka może dość szybko strząsnąć z siebie sztuczny brokat marzeń. Marzeń, które były od zawsze jakieś naciągane, a okazały się być nierealne. Nie dość brak sił, nie dość niechcenie. Wystarczyła racjonalizacja. Dojście do prostego wniosku, że wyolbrzymianie marzeń może Cię w końcu zabić, dlatego warto wybrać te, które są na prawdę Twoje. Nienarzucone, niewymuszone, są takie, jakie sobie wymarzyłaś na początku i takie, które są możliwe do spełnienia, przez Ciebie. Takie, które co najważniejsze, dadzą Ci radość i w moim przypadku takie, które nie wymagają dożywotniego uczenia się oraz bycia pod ciągłą presją zapewniając przy tym wszystko, co potrzebne.